repertuary.pl
Film

Miasto gniewu

Crash
Reżyseria: Paul Haggis

Repertuar filmu "Miasto gniewu" w Warszawie

Brak repertuaru dla filmu "Miasto gniewu" na dziś.
Wybierz inny dzień z kalendarza powyżej.

Plakat filmu Miasto gniewu
Tytuł oryginalny: Crash
Czas trwania: 113 min.
Produkcja: USA , 2004
Premiera: 22 lipca 2005
Dystrybutor filmu: Monolith Plus

Reżyseria: Paul Haggis
Obsada: Thandie Newton, Matt Dillon, Sandra Bullock, Don Cheadle

Niezależnie od pozycji społecznej, rasy, płci i przekonań religijnych łączy nas jedno... niewiele wiemy o sobie. Skoro nie jesteśmy w stanie poznać do końca samych siebie, zawsze w kontaktach z innymi będziemy opierać się na stereotypach i uprzedzeniach. Tak, jak bohaterowie filmu - ósemka osób mieszkających w Los Angeles, pozornie nie związanych ze sobą. Pewnego dnia przy drodze zostaje odkryte ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. Aby odkryć kto jest mordercą akcja filmu cofa się o 24 godziny śledząc działania wspomnianych 8 osób, które mogą być zamieszane w tę zbrodnie...


Średnia ocena: 5.0
rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0
Oceniono 1944 razy. | Oceń film

Wasze opinie

tomrol 16. października 2005, 4:11

film wyjątkowy !!!
dlaczego??Jest inny niż cała ta "kupa" generalnie dennych filmów amerykańskich...po jego oglądnięciu człowiek jakoś inaczej zaczyna myśleć o życiu...można skusić sie do głebokich refleksji
szkoda tylko że na kompie go oglądałem,że nie poszedłem do kina, :-(((((((
polecam bardzo!!!

zydwuzzhere (R) neutral 14. października 2005, 0:15

PS: Facet poniżej (jay...) ma rację...
To jednak nie zmienia faktu, ze film jest niezmiernie słaby...

zydwuzzhere (R) neutral 14. października 2005, 0:11

Dobra, dobra...
Fajnie, że większość, którym ten film (jakimś cudem...) przypadł do gustu, uważa, że jest to film niezwykle dojrzały i jest przeznaczony niejako dla ludzi dorosłych, inteligentnych (rzeczywiście, trzeba niezwykłej inteligencji, by się wybrać na ten film...), z wysmakowanym gustem... Mnóstwo negatywnych słów pada w kierunku każdego, kto krytykuje "Crash". I często Ci właśnie inteligenci, dorośli, kinomani z najwyższej półki używają zwrótów, których powstydziłby się niejeden dresiarz. Zrozumcie, moi mili, że Wasze ukochane "Miasto Gniewu" jest jednym z najbanalniejszych filmów, jakie przyszło ludzkości oglądać. Nikt się tu nie doszukuje fantastycznej gry aktorskiej, fajerwerków, efektów specjalnych, czy typowego amerykańskiego kina z Sandrą B. !! To jest jakaś przerysowana, przegięta na maxa historia z wyolbrzymionymi problemami !! Przecież to właśnie sprawia, że poważny z założenia film bawi przez sekundę, a w końcu przygnębia, ale nie z powodu tematyki, tylko przytłacza widza jego niewyobrażalna denność i prymitywizm !! Toż to tortura, a nie dzieło ! Powtarzam: przestańcie sobie wmawiać, że ten film oglądają tylko dresiarze i Wy, super-kinomani ! Przecież wielu ludzi poszło na seans z nadzieją na zobaczenie świetnie skręconego dzieła ! Ja właśnie należę do tych, którzy czekali miesiące na premierę. Miało być fenomenalnie, a skończyło się na nerwach. Jeśli jednak tak miał wyglądać ostateczny efekt pracy ekipy filmowej, to ja dziękuję za następne wybryki tych kaskaderów...

jay 13. października 2005, 18:38

caricatures
every character in this film is only seen through the dimension of race, so in the end there aren't any really good characters, there are just caricatures. a couple powerful scenes for sure, but overall too many stereotypes which took away from the movie.

alemis 12. października 2005, 12:26

p.s.
i o ile dobrze pamietam to nie bialy amerykanin rozbroil bron Irakijczyka ale jego wlasna corka kupila slepaki. czy sie myle?

alemis 12. października 2005, 12:24

polecam bardziej niz bardzo!
moge zapewnic, ze NIE JEST to typowy film amerykanski!!gdyby byl zgineloby kilka osob, ktore nie zginely i z pewnoscia calkiem inne osoby stalyby sie mordercami.
pokusilabym sie nawet o przypuszczenie, ze autorzy potrafili zabawic sie naszymi uczuciami korzystajac z naszej znajomosci "typowych filmow amerykanskich". budowali napiecie opierajac sie na zalozeniu, ze juz takie cos widzielismy a co za tym idzie - wiemy jak sie to skonczy. i potem zagrali na nas zmieniajac calkiem rozwoj sytuacji. kiedys Hitchcock pewnemu dziennikarzowi opowiedzial podobnie zbudowana anegdote o niezaspokojonej mezatce. lubie takie konstrukcje. w Crashu podobalo mi sie tez to, ze te zaskoczenia wystepowaly w czasie trwania filmu a nie na jego koncu.
ktores z was zarzucilo, ze jest to film nazbyt moralizatorski. kiedy? w ktorym miejscu?
dialogi w tym filmie, moim zdaniem, maja wprowadzic w zdarzenia, ktorych jestesmy swiadkami. natomiast moralu szukalabym w czynach a nie w slowach. moim zdaniem to nie jest film o postawach, tylko o uczuciach..o sile emocji, ktora popycha do dzialania w pewien okreslony sposob.
spodobalo mi sie tez to, ze zly czlowiek nie jest zly w kazdej sytuacji a dobry czasem nie jest zdolny uniknac popelniania zla.
no i sandra bullock pozytywnie mnie zaskoczyla. odczulam jej zlosc. mialam uczucie ze jej postac jest bardzo nieprzyjemna mimo ze do aktorki czuje wielka sympatie.
nie bylabym soba gdybym nie wypowiedziala sie na jeszcze jeden temat. wzruszanie jest jak najbardziej pozytywna sprawa bo zwiazane jest z przejmowaniem sie uczuciami innych a nawet wczuwaniem sie w ich sytuacje a niekiedy tez ze znalezieniem analogii w swoim zyciu. nie wstydzmy sie wiec wzruszen. a ci, ktorzy potrafia to nam "zrobic" moga byc z siebie dumni bo udalo im sie dotknac naszych emocji.

wdowa po leninie 11. października 2005, 21:18

nie będę powtarzać
wypowiedzi pana xavi i zydwuuz.. zydwuzzhere.. nie skopiowałam, przepraszam, więc nie zapiszę poprawnie pseudonimu; w każdym razie ci dwaj panowie powiedzieli to, o czym ja myślałam, a nawet więcej, więc nie widzę sensu powtórki: co mnie raziło najbardziej: przygody bohaterów z najróżniejszych klas społecznych, z różnych dzielnic splatane razem właśnie tak jakby 'na chama'(przepraszam za język potoczny), sztuczność scenek - świetny przykład z sandrą b. w roli rozpuszczonej pani-szczerze mówiąc tylko dla niej poszłam na ten film, bo tandetą pachniało mi z daleka, no nieważne, rozczarowała mnie ta rola, bądźmy szczerzy - żadna to była rola, w ogóle sytuacje były rozwiązywane w prostacki sposób - mówię tu o scenariuszu, nie o grze aktorów. o. film był, jak dla mnie, prosty i mało subtelny, nie emanował klimatem... po prostu kiepski był moim zdaniem, zapomniałam szybko, że byłam na nim w kinie, nawet nie pamiętam, gdzie i z kim go widziałam. nie podobały mi się role thandie newton i ryana p., i kurczę, ten wątek z molestowaniem przez policjanta... a później uratował jej życie. i niby czego to ma dowodzić? nie wiem, po co się tak rozpisuję, nieskładnie

Yossarian 10. października 2005, 22:20

niebanalna opowieść o problemach rasowych
Zydwuzzhere,coś taki zdegustowany?Ten film z założenia właśnie przedstawiać miał uproszczone klisze postaw ludzkich aby uwypuklić sens i przesłanie,które również jest niezwykle klarowne.Czy się to udało reżyserowi,można się zgodzić lub nie.Mnie osobiście zaciekawił i zaskoczył pozytywnie.Chcesz artyzmu?Niesamowitego aktorstwa i treści w amerykańskim kinie?Polecam"Jeremiah Jones"z lat siedemdziesiątych z Redfordem w roli głównej,gatunek-western,psycholo giczny.

zydwuzzhere (R) neutral 19. września 2005, 14:16

Hmmm...
Widzę, że oszołomów i pseudo-filmo-analityków nie brakuje. Ba, przybywa z każdym dniem ! Te piękne, budzące we mnie odrazę wypowiedzi niektórych "kinomanów" są zabawne... Tak, tyle można o nich powiedzieć, gdyż używanie negatywnych zwrocików już było. Skoro to taki prosty filmik, o tak poważnym temaciku, to czy nie lepiej byłoby przeczytać jakiś mądry artykulik na ten temacik, a nie zajmować się kręceniem Kiczu Roku ? Jeśli tak mają wyglądać filmy, to ja dziękuję. A może to ma być przestroga ? To może jest jakiś symptom, który wskazuje, że z kinematografią jest źle, a może być jeszcze gorzej ? Skoro takie rzeczy wzbudzają pozytywne emocje i aprobatę, to z "komuną kinową" też nie jest najlepiej ! Czyżby kino, jako dziedzina sama w sobie, zatoczyło krąg ? Czyżbyśmy wkroczyli w okres, gdy filmy polegają tylko na wyświetleniu ruchomego obrazu i podłożeniu pod to dźwięku ? Po zobaczeniu "Crash" taka myśl się nasuwa od razu ! Taką produkcję odłożyć by należało na półeczkę wraz z "Devil's Rejects", "Kluczem Do Koszmaru" i "Imperium Wilków", jeśli by wziąć pod uwagę filmy z przeciagu ostatniego miesiąca...

Bogumił 13. września 2005, 18:52

Ekstra!
Film świetny, można by go oglądać i oglądać, mógłby się nigdy nie kończyć, a człowiekowi i tak by się nie nudziło.... Koniecznie trzeba zobaczyć!

pyszotek 9. września 2005, 9:13

dla mnie BOMBA!!!!
Już dawno nie widziałam tak dobrego filmu. Porusza i skłania do myślenia. Naprawde warto zobaczyć.

E&K 4. września 2005, 10:40

Najlepszy film minionego roku
Głęboki, prawdziwy po prostu rewelacyjny w każdym szczególe. Wyjście z kina nie kończy przeżywania tego filmu. Życie po tym filmie nabiera nowego znaczenia - staje się czymś cenniejszym.Nie przegapcie go.

Kasia Sterówka 2. września 2005, 18:21

REWELACJA
Polecam. Tak wspanialego filmu dawno nie widzialam. poruszyl mnie do szpiku kości. trzymający w napięciu, wzruszający, niesamowity. Tak prawdziwy, jak tylko może być życie... pozwala zajżeć wgłąb samego siebie. Poznać się lepiej. W ogóle się poznać...

Basia 24. sierpnia 2005, 0:04

Takich proszę więcej
Rewelacyjny film. Prawdziwy. Wbrew pozorom, bardzo optymistyczny.

mbid 22. sierpnia 2005, 20:17

Bardzo dobry film... wreszcie mozemy zobaczyc "NORMALNE" dobre kino
Bardzo dobry film... wreszcie mozemy zobaczyc "NORMALNE" dobre i ambitne kino, a nie wiecznie strzelaniny z cyklu "zabili go i uciek", skakanie po wierzowcach i lataniem po przedmiesciach najwiekszych miast Ameryki, film napewno zapadnie gleboko w pamieci i zmusi wiekszasc widzow do krutkich, albo i nie... refleksji nad naszym zyciem. Polecam goraco.

ksenka 18. sierpnia 2005, 21:41

dno??? phi
zydwuzzhere (R) nautral , 2005-07-20 ------> sam jesteś DNO!!!!!!

jay 17. sierpnia 2005, 14:47

hollywoodski, nie amerykanski
jest roznica. 'slon' 'truposz' amerykanskie filmy

ann-g 16. sierpnia 2005, 10:30

...
Czyz napisałam coś takiego o Królu Lwie ? Przeczytaj DOKŁADNIE. Zresztą, nieważne.

Xawi Mlody 15. sierpnia 2005, 16:09

Prosty, banalny (i polemiki cd. niestety)
Obraz porusza sprawy wazne i trudne, o ktorych malo kto ma odwage mowic glosno, zwlaszcza w USA, a tym bardziej w Hollywood.
Film ten opowiada o problemie zderzenia ludzi o roznych kolorach skory, przejawiajacym sie w rozmaitych formach - od zwyklej agresji po poprawnosc polityczna. Problemy te pokazane sa ze wszystkich stron, przyjrzec mozemy sie im z perspektywy bogatego, bialego czlowieka, jak i ubogiego afroamerykanina. Tutaj chetnie zakonczyl bym recenzje i zaprosil do kina gdyby nie forma w jaka zostaly ubrane owe problemy. A jest ona, jak w tytule: prosta, banalna, wrecz w ordynarny sposob.
Film w zadnej mierze nie jest nowatorski, jest powtorzeniem pomyslu na film eksploatowanego wiele razy. Ot choc by w "21 gramow", gdzie tak jak w "Miescie gniewu" obserwujemy swietna gre aktorska przedstawiajaca banalny scenariusz.
W czym przejawia sie ta banalnosc? W prostocie puent i nachalnym moralizatorstwie. Momentami mozna poczuc sie jak na filmie z kampanii prospolecznej, gdzie oczywistosc rozstrzygniec jest az nadto widoczna. Dydaktycznosc jest tak nachalna, ze az burzy wiarygodnosc zarowno poszczegolnych postaci, jak i calego filmu. Wrazenie to poteguje "naciagane" do granic mozliwosci splatanie sie watkow poszczegolnych bohaterow, ktorych zetkniecie sie w rzeczywistosci graniczy z niemozliwoscia. Wszystko to sprawia, ze po godzinie ogladania tego filu glowe przepelnia poczucie uczestniczenia w akcji agitacyjnej co raz podsumowywanej oczywista i banalna puenta.
Punkt kulminacyjny - zakonczenie sprawia, ze osoby inteligentne, idace do kina aby cos odkryc, zobaczyc obraz dajacy do myslenia, zmuszajacy do refleksji czy dyskusji, zaglowania puentami, czuja sie urazone banalnoscia i ordynarna prostota tresci oraz sposobem ich przekazu, zawartych w tym filmie, w ktorym nie ma niedomowien, miejsca na zastanowienie czy interpretacje.

Sceny w ktorej bogata, biala kobieta, w chwili kryzysu, mowi, do swojej, ponizanej dotad, latynoskiej pokojowki, ze jest ona jej najlepsza przyjaciolka (czy my juz tego kiedys nie przerabialismy?), lub watek w ktorym z pochodzenia Iranczyk ("Saddam") nie czyni zla tylko dlatego, ze wczesniej bialy amerykanin zneutralizowal jego bron (dziekujemy Tobie "Juniorze" za Irak) budzic moga jedynie smiech i politowanie.

"Miasto gniewu" jest zatem dobrze zrobionym, swietnie zagranym filmem agitacyjnym. A propaganda w kazdej formie budzic moze jedynie niesmak.

P.S. ann-g - to milo, ze "Krol Lew" budzi w Tobie pozytywne uczucia. Jednak nikt nie nazywa tego fimu genialnym, wzbudzajacym refleksje czy dajacym do myslenia, z powodow oczywistych. Podobnie byc powinno z "Miastem Gniewu".

Godard 14. sierpnia 2005, 19:25

Z-E-N-A-D-A
Jak nisko moze upasc kino ? Nie sadzilem, ze az tak. Bardzo zle napisany, zle zagrany i zle zrobiony film. Sprawia wrazenie pilota do jakiegos marnego serialu, ale mam goraco nadzieje, ze takwy serial nie powstanie. Ladunek emocjonalny na poziomie "Titanica", a artyzmu wiecej jest w "Modzie na sukces". Nie ogladajcie tego , naprawde szkoda czasu. Jesli juz chcecie dobrego amerykanskiego kina to niestety trzeba sie cofnac wiele lat wstecz, do kina Cassavetesa, Altmana czy chociazby Jarmuscha. A o tych wypocinach nowych pseudo-rezyserkow hollywoodzki mozecie z czystym sumieniem zapomniec.

Dodaj nowy komentarz Miasto gniewu

Twoja opinia o filmie: