repertuary.pl
Film

Tajemnica Brokeback Mountain

Brokeback Mountain
Reżyseria: Ang Lee

Repertuar filmu "Tajemnica Brokeback Mountain" w Warszawie

Brak repertuaru dla filmu "Tajemnica Brokeback Mountain" na dziś.
Wybierz inny dzień z kalendarza powyżej.

Plakat filmu Tajemnica Brokeback Mountain
Tytuł oryginalny: Brokeback Mountain
Czas trwania: 134 min.
Produkcja: USA , 2005
Premiera: 24 lutego 2006
Dystrybutor filmu: Monolith Plus

Reżyseria: Ang Lee
Obsada: Jake Gyllenhaal, Heath Ledger, Michelle Williams

Ennis Del Mar (Heath Ledger) i Jack Twist (Jake Gyllenhaall) poznają się w trakcie poszukiwania zatrudnienia. Świat podlega stałym zmianom, ale ich codzienność wypełnia monotonia. Wszystko w ich życiu zostało już z góry ustalone – mają znaleźć stałe zajęcie, ożenić się i założyć rodzinę. Obu prześladuje jednak pragnienie czegoś, co trudno im nawet określić. Gdy ich nowy pracodawca Joe Acquirre (Randy Quaid) wysyła ich do pracy na majestatyczne wzgórze Brokeback, zawiązuje się między nimi przyjaźń, a później głęboka zażyłość. U schyłku lata Ennis i Jack opuszczają Brokeback. Każdy z nich rozpoczyna nowe życie. Ennis poślubia dziewczynę Almę (Michelle Williams), z którą wiedzie skromne życie wraz z dwiema córkami. Jack poznaje w Teksasie piękną Lureen Newsome (Anne Hathaway). Wkrótce bierze z nią ślub, doczekuje się syna i rozpoczyna pracę w firmie teścia. Mijają 4 lata. Pewnego dnia Alma przynosi Ennisowi pocztówkę, w której Jack zapowiada swój przyjazd do Wyoming. Ennis wyczekuje przyjaciela, a po jego przybyciu przekonuje się, że rozłąka jedynie wzmocniła ich uczucie. Mimo upływu czasu mężczyźni starają się podtrzymywać ich sekretny związek. Spotykają się parę razy w roku. Nawet z dala od siebie zmagają się z trudnymi wyborami dotyczącymi wierności, oddania i zaufania. Jedyną trwałą wartością w ich życiu pozostaje żywioł, którego nie sposób okiełznać – miłość.


Średnia ocena: 5.0
rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0 rating 5.0
Oceniono 3778 razy. | Oceń film

Wasze opinie

AntyMoher 16. marca 2006, 13:41

Noel - leczyles sie juz?
Nie wyobrazam sobie, aby zdrowy psychicznie heteroseksualny samiec poswiecal tyle atencji gejom co ty, Noelu. Wiem, ze religijna indoktyrnacja zdrowo przetrzebila liczbe twoich komorek mozgowych (do tego stopnia ze zamiast opierac sie na medycynie i nauce poslugujesz sie historyjkami sprzed 2000 lat), ale w ten sposob tylko sie osmieszasz - co zarzucila ci znakomita wiekszosc piszacych tu osob. Przestan wreszcie wylewac swoja zolc i leczyc swoje kompleksy - masz cos do powiedzienia o filmie i jego stronie artystycznej to napisz to, a nie masz - to idz do swojego terapeuty. Wlozy ci na glowe moherek, jak zawsze....

Ela 16. marca 2006, 12:04

Warto zobaczyć
Widzę, że zrobiło się tu swoiste forum na temat homoseksualizmu. Bardzo mało widzę komentarzy czy film się komuś podobał, czy warto na niego iść. Przyznaję, temat jest kontrowersyjny, jednak film ogląda się dobrze, ja wyszłam poruszona, wzruszona. Bo trudno jest, żyć bez miłości niezależnie od tego czy jesteśmy hetero czy homoseksualistami.
Duży plus za piękne zdjęcia, nie polecam oglądania w wersji oryginalnej, naprawdę trzeba się wysilić żeby coś zrozumieć.

Noel 16. marca 2006, 10:46

.
Naprawdę świetna zabawa gdy się czyta te wypowiedzi. Zwłaszcza o tolerancji itp. Zabawni są ludzi gdy piszą, że "homofoby" dyszą nienawiścią i chcą tylko zniszczyć drugiego człowieka nie widząc w nim człowieka a w chwilę później "koleś" pisze rzeczy w stylu "DLA MNIE JESTECIE ROBACTWEM, SMIECIEM LEZACYM NA ULICY." zaiste piękny popis tolerancji i wysokiego poziomu kultury ze strony "wielce oświeconych i wysoce inteligentnych oraz kulturalnych". Pewien pan pisał gdzieś na dole, że homofobii tak samo jak faszyzmu się nie toleruje. Zabawne. To tak jak homoseksualizmu się nie toleruje podobnie jak pedofilii. Zaś dla wszystkich gorąco zachecających mnie do odpuszcenia sobie i pozostawienia tej strony ich iluzorycznym pseudoestetycznym wrażeniom z przeżywania swojej dewiacji - nic z tego. Jesteście tacy przepocieszni jak się zżymacie bredząc naraz o tolerancji i kulturze oraz inteligencji a w chwilę później zalewając forum swoimi wulgaryzmami i zniewagami...

Gej 15. marca 2006, 19:55

Do Niuniek
Jestem gejem i wiedza o tym moi znajomi. TO sa ludzie wyksztalceni i inteligentni, wiec nie maja z tym problemu - bo nie oceniaja ludzi po tym z kim ida do lozka, ale po tym co soba reprezentuja. Jedynym problemem jest ciemna, niedouczona polska masa, indoktrynowana rowno przez komunistow i kosciol. To panujaca homofobia jest najwiekszym problemem dla homoseksualnych dzieci, to agresja i nienawisc ich rowniesnikow. I z tym trzeba walczyc - i walczy sie. Coraz skuteczniej. Bo homofobia to choroba psychiczna. Na szczescie uleczalna.

Niuniek 15. marca 2006, 18:00

do anty-homofobów
Po przeczytaniu prawie wszystkich wypowiedzi na tej stronie zauważyłem, że wszyscy są tacy tolerancyjni i tylko Noel to faszysta-homofob. Kiedyś zapytałem swojej kuzynki co sądzi o homoseksualizmie. Odpowiedziała:"Tak, ale nie w mojej rodzinie". Zapewne większość z tzw. tolerancyjnego towarzystwa podziela te poglady. Czy ktoś z piszących tu obrońców gejów ma w rodzinie dziecko homoseksualiste?? Albo zna taką osobe?? Większość z was spotyka sie z homoseksualizmem albo w kinie albo w telewizji lub niektórzy widzieli parade równości, ale wszyscy krzyczą że homo jest w porządku!! Więc pytam jak możecie mówić że jesteście tolerancyjni wobec czegoś z czym wogóle sie nie spotkaliście. Oceniecie swoją tolerancyjność po oglądnięciu kilku filmów i parad równości?? Czy to nie jest śmieszne?? Teraz prosze, aby wszyscy obrońcy gejów i lesbijek odpowiedzieli sobie na pytanie. Nie na forum lecz przed sobą: "Czy zaakceptowałbym swoje dziecko jeżeli byłoby homoseksualistą. Czy nie próbowałbym mu jakoś pomóc?? Czy zrobiłbym wszystko aby było szcześliwe i walczyłbym o jego prawa?? Czy przyznałbym sie przed znajomymi że jest gejem/lesbijką??" Po odpowiedzeniu sobie na te pytania możecie sie nazwać tolerancyjnym albo homofobem. Ja jeszcze sobie nie odpowiedziałem.

Munia 15. marca 2006, 11:36

Ada - naucz sie pisac.
Jak chodzisz do kina na takie filmy, gdzie cos wybucha, ktos rozwala czyjs mozg na kawalki, to "Brokeback ci sie nie spodoba". To film dla ludzi myslacych, nie dla ciastkożernych idiotów.

Ada 15. marca 2006, 11:26

Dla mnie dramat
Bardzo czesto chodze do kina i opotrafie docenic sztuke ale uwazam ze ten film nie jest wart 3 oskarów zwykła opowiesc o miłosc,lekko nudna idzie przy niej zasnac!Nowościa jest tylko inna płec!Dla mnie to jest nudny i nie warty pójcia do kina na takie coś,nie mam pojecia dlaczego dostał nagrodzony okarami!

susana 14. marca 2006, 1:44

hmm
film przede wszystkim zadziwia i zastanawia. po nim nie moge wyrzucic ze swojej glowy pytania n aile znamy siebie. "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono" i tylko czsem dowiadujemy sie co zmienilo nas w takich jakimi jestesmy. przeraził mnie fakt że można odkryć swoja naturę tak póżno, czasami zbyt późno. piękna opowieść o niespełninej miłośći, napewno o miłości...

Oko_Obserwatora 13. marca 2006, 12:18

Film po prostu dobry
Jak najbardziej polecam ten filmik - i to każdemu. Poniżej wiele wpisów spierających się na temat homoseksualizmu, nie będę polemizował, zresztą wszystkich nie chciało mi się przeczytać. Ja napiszę coś o filmie. Po pierwsze gra aktorów - szczerze powiedziawszy nie ma się do czego doczepić. Dwójka głównych bohaterów jak najbardziej przekonywująca - Ennis, posępny, zamknięty w sobie, nie rozumiejący do końca siebie i otaczającego go świata, przerażony i niepogodzony z sobą samym, wiecznie uciekający. Jack, gotowy do poświęceń, jasno zdający sobie sprawę z tego czego potrzebuje i gotowy do walki, badzo czuły, rozumiejący bardzo wiele. Obydwaj bardzo zakochani, co jest widoczne w gestach, w słowach, w ruchach. No i cała gama postaci epizodycznych, przekonywujące obydwie żony, jedna cicha mysz, w bólu znosząca cierpienie, druga dla której cały świat krąży mimo wszystko wokół firmy i pieniążków, nie dostrzegająca niczego dookoła, córka Ennisa - trochę cech po ojcu przejęła, epizodyczna dzieczyna Ennisa, postać na początku wydawała mi się sztampowa dla filmów o miłości, ale późniejsze sceny jak najbardziej przekonały mnie do niej, rozmowa z córką czy też spotkanie z Ennisem w barze, i inni - rodzice Jacka (krótka, mocna piłka). Co do zdjęć, no to tu było prosto: góry, lasy, jeziora - to zawsze pięknie wygląda - oczywiście można i to spieprzyć, ale nie w tym filmie. Są też inne obrazy - bardziej posępne i przygnębiające (na farmie w Ameryce lat 70 to nie chciałbym żyć - chyba że na rancho Buszmena ;-). Noo i przede wszystkim historia, opowiedziana uniwersalnie o miłości, szczerze powiedziawszy nie odczułem za bardzo że to była miłość 2 facetów (może na początku) później widziałem tylko uczucie 2 ludzi, którzy nie mogą sobie z tym uczuciem poradzić, z uwagi głównie na społeczeństwo i ludzkość - Ennis, A Jack głównie z uwagi na Ennisa. No i tragiczny finał. Polecam, również z uwagi na ukazanie miłości homoseksualnej. A do tych których tak zniesmaczyła scena w namiocie, która widzę urasta do rangi jakiegoś symbolu, jak dla mnie nie widzę za dużej różnicy pomiędzy tą scenę, a sceną analogiczną, że się tak wyraże, Ennisa z żoną. Jak się dobrze zastanowić to powiedzcie mi czym się różni seks analny z kobietą a czym z mężczyzną?
pozdrawiam

InnaStrona 11. marca 2006, 13:50

... przemyślenia ...
Brokeback Mountain obejrzałem na kilka godzin przed wręczeniem Oskarów.
Zapoznawszy się z wynikami nie poczułem się rozczarowany. Zabrakło wprawdzie Nagrody-Wszystkich-Nagród dla filmu roku, ale za to przypadły dwie inne kluczowe: za reżyserię i scenariusz, a także muzykę. To sprawiedliwe.

Nie tylko dlatego, że walka okazała się wyrównana i właściwie żaden inny z równie szczodrze nominowanych filmów nie zdobył znaczącej przewagi. To sprawiedliwe także dlatego, że dokładnie na tyle zasłużył. To obraz dobry - choć chwilami rozwlekły, świetnie zagrany, pięknie sfotografowany, spokojnie mądry. Ale nie nieprzeciętnie wybitny. Gdyby zdobył wszystko, to jedynie chyba z przekory, dla satysfakcji prztyknięcia w nos spienionych purytan, a o takie zapędy trudno było podejrzewać Amerykańską Akademię Filmową.
Jeśli ktoś nie zgadza się z tym co powyżej, zawsze mogę dodać, że ten film zdobył już dosyć głównych nagród przy różnych innych okazjach, oraz pocieszyć, że spore jest grono kinomanów i zwykłych zjadaczy chleba, którzy coroczne wybory Szacownego Gremium Hollywood kwituje wzruszeniem ramion i krótkim 'kompromitacja!'.

Brak ośmiu statuetek nie zmieni też zapewne znacząco poglądów tych wszystkich, którzy od miesięcy podnoszą larum, że ta produkcja to nic innego, jak propagandówka, nakręcona za śmierdząco różowe pieniądze, i nachalnie promowana przez wiadome kręgi (względnie Szatana Wcielonego, w zależności od stopnia zacietrzewienia w dyspucie). Wprawdzie komplet najważniejszych statuetek o wiele doskonalej potwierdziłby tę tezę, ale w tym wypadku moraliści mogliby powtórzyć za niejednym artystą, że sam udział w tej rywalizacji nobilituje.
Nie trzeba chyba dodawać, że stwierdzenie o propagatorskiej roli Brokeback tak się ma do rzeczywistości jak inne (popularne w naszym kraju), że wszelkie Marsze Równości to nic innego, jak lansowanie ba! akcje werbownicze bojówek gejowsko-lesbijskich, podczas której niewinna niczym nieskalane kwiecie młodzież płci obojga, kuszona jest ponoć urokami i luksusami pedalskiego życia, a na ulice wylewa się ruja, poróbstwo i chmary mężczyzn z nagimi tyłkami, liżących się bezwstydnie przed staruszkami i kamerami i porywający bezbronne dzieci do adopcji. Każdy, kto choć w telewizji lub gazecie widział relację z polskiego wydania parady (o ile takowa dochodzi w ogóle do skutku), wie doskonale, o co mi chodzi :)
Bardzo jestem ciekaw, który z fragmentów filmu Brokeback Mountain tak bardzo zwodzi czyste, heteroseksualne duszyczki i szczególnie promuje łatwość i atrakcyjność gejowskiego stylu życia. Zapowedzią ekstatycznych rozkoszy są już pierwsze szarpaniny emocjonalne w wyziębionym namiocie, zwieńczone po kilku tygodniach sodomii czysto organiczną reakcją na odstawienie i rozstanie z nowo zdobytym kochankiem. Zamiast - jak pobożny acz rasowy samiec - potraktować całą przygodę jako grzeszny epizod i ruszyć na kolejne miłosne podboje, Ennis reaguje prawdziwie po pedalsku: dostaje skórczy, wymiotuje i zwija się z bólu na zapiaszczonej drodze, co natychmiast budzi w małolatach pozytywne skojarzenia z ostatnią imprezą i skutkami przedawkowania tabletek z krzyżykiem.

Jak nietrudno się domyślić, po takim prologu to już tylko bezrefleksyjna rozpusta, szaleństwa i przyjemności. Każde spotkanie tajemnych kochanków to niekończąca się balanga, śmichy-chichy i jedna pozycja za drugą. Żeby spotęgować rozkosz, bohaterowie nie muszą nawet zażywać pobudzających substancji, jak to ma w zwyczaju niedouczona, heterycka młodzież. Wystarczy odwlec spotkanie z najukochańszym człowiekiem na świecie o cztery lata, wziąć na kark odpowiedzialność za kilka innych osób, założyć rodzinę, by poniewczasie odkryć, że tak naprawdę pragnie się czegoś zupełnie innego.

Hulaj dusza, piekła nie ma! Chętni do zostania gejem walą drzwiami i oknami.
Szczególnie zwodnicza scena, celująca w najbardziej zatwardziałych heteryków, ma miejsce jeszcze kilkanaście lat później, gdy jeden z kochanków proponuje kolejną podnietę w postaci półrocznej przerwy w potajemnych spotkaniach, które, dodajmy na marginesie, przychodzą im bez trudu, bowiem mechanizm poniżania bliźnich, ze szczególnym uwzględnieniem żon, wyssali z siebie nawzajem podczas seksu oralnego. Maskują się tylko doskonale, jeden - harując na całą rodzinę i szarpiąc się w walce o miłość córek, a drugi - dając sobą pomiatać przez bogacką rodzinę swojej małżonki, zamiast (jak pobożny acz rasowy samiec) od razu pokazać suce, gdzie jej miejsce.
Tak czy owak na koniec obaj rozpustnicy stwierdzają, że ostatnie dwie dekady ich życia były piekłem czekania, jeden z nich krzyczy zrozpaczony 'chciałbym wiedzieć, jak z ciebie zrezygnować', na co drugi odpowiada wyjąc z bólu 'jestem nikim, nie ma mnie nigdzie'. Idealne grypsy na imprezkę niedoświadczonej młodzieży, sączące w ich umysły jad homoseksualizmu. Każdy nastolatek natychmiast po seansie podrywa kolegę z klasy, żeby też wprawić się taki stan, i skończyć samotnie w przyczepie mieszkalnej lub - jeszcze lepiej - z rurką miedzianą wbitą między oczy.

Przypomina się mądre stwierdzenie: 'Wiem, że ci ciężko. Gdyby było łatwo i przyjemnie, wszyscy byliby gejami.' Ale o tym zgorszeni przeciwnicy obrazów pokroju Brokeback Mountain nie mają pojęcia, bo niby skąd, skoro nawet nie mają zamiaru ich obejrzeć.
Żeby było śmieszniej - powinni pójść do kina jako pierwsi, bo ten film mógł się o wiele lepiej wpasować w ich inną tezę, uparcie lansowaną przez szkoły utrzymujące, że homoseksualizmu można się oduczyć. Mądrość ta mówi, że - w przeciwieństwie do bogobojnych, heteryckich rodzin lewitujących nieprzerwanie w stanie nirwany - nie istnieje coś takiego, jak szczęśliwy homoseksualista.
Trudno o lepsze exemplum takiego twierdzenia niż przypadek naszych kowbojów. Znamienne, że wszystkie sceny miłosne w Brokeback wyglądają jak walka, szarpanina - nawet nie między sobą, ile raczej ze sobą samym. Spójrzmy w oczy Jacka na widok ukochanego, którego właśnie odnalazł po czterech latach. W pierwszym momencie promienieje z nich niepohamowane szczęście, które jednak natychmiast ustępuje bezbrzeżnemu smutkowi. On już wie, co będzie dalej, i w tym miejscu porównanie do fatum Tristana i Izoldy, podniesione w jednej recenzji, jest jak najbardziej na miejscu.

Ten film wznosi się na poziom ogólnoludzki właśnie dzięki temu, że tak naprawdę piekło, na które jego bohaterowie skazali siebie, a także swoich bliskich, nie przychodzi ze świata zewnętrznego. Żaden z nich nie doświadcza bezpośredniego aktu homofobii.
Mimo potwornego obrazu zamordowanego geja, jaki Ennis wyniósł z dzieciństwa, ich sytuacja jest zupełnie inna, a czasy stopniowo się zmieniają. Pomińmy złośliwość niegdysiejszego chlebodawcy, który faktycznie mógł mieć zastrzeżenia do ich pracy; zostawmy wybuch zdruzgotanej żony, która przez długie lata dusiła w sobie własne pokłady rozpaczy... Plan o wspólnym ranczu i spokojnym życiu na uboczu mógł się w ich warunkach powieść, oszczędzając przy okazji zmartwień paru innym osobom.

Tymczasem ci dwaj przez cztery lata zastanawiali się nad konsekwencjami jednego ciosu w szczękę, by w tym czasie uwikłać się w zależności, z których żaden nie odważył się uwolnić. Na ironię zakrawa argument przeciwników filmu, jakoby obaj romansowali przez lata niszcząc rodzinę i w swym okrucieństwie świadomie krzywdząc innych. No, ale tego pewnie też nie da się wytłumaczyć komuś, kto filmu i tak nie zobaczy, podobnie jak nigdy w życiu nie pójdzie przekonać się, jak wygląda prawdziwy marsz równości.

Zastanawiałem się za to przez chwilę, dlaczego Brokeback wywołał tak niewielki oddźwięk wśród znanych mi gejów, że nie wspomnę o branżowych forach, na których stosunkowo często pojawiają się wpisy w stylu 'przereklamowany', 'nudny', 'badziewie'. Za to zachwyca krytykę, oraz heteroseksualną publiczość, zwłaszcza w żeńskiej części. Uniwersalna siła tego filmu tkwi chyba właśnie w ładunku emocjonalnym oraz w fakcie, że zupełnie nie przystaje do współczesnej gejowskiej rzeczywistości. Nie znalazłby takiego poklasku pokazując wszystko to, co zarzucają mu jego zagorzali przeciwnicy.
Brokeback to obraz opowiedziany tradycyjnie, w formule już niemalże kostiumowy - akcja kończy się ponad 20 lat temu, zanim jeszcze na dobre pojawił się AIDS, a o internecie w domu i komórkach w kieszeni nikt jeszcze nie słyszał. I przede wszystkim - cokolwiek by nie mówić - wcale nie opowiada historii trudnej miłości dwóch gejów, tylko facetów, którzy się w sobie zakochali. Znaczna acz subtelna różnica.
To prawda: Jack szuka seksu u innych (na wszelki wypadek daleko w Meksyku), ale są to próby desperackie, spowodowane bólem oczekiwania na kolejny epizod, który pozwoli choć na chwilę zaznać prawdziwego spełnienia. W przypadku Ennisa sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana: on nie szuka nikogo innego, nie czuje pociągu do mężczyzn. On po prostu bezgranicznie kocha Jacka, a naznaczony piętnem Dzikiego Zachodu, wciśnięty w rolę supersamca, nic nie rozumie, i z tej miłości dosłownie usycha.
Doprawdy, trudno o lepszą zachętę do przejścia na tęczową stronę życia...

Seksuolog 11. marca 2006, 12:25

Hmmm....
Nie rozumiem dlaczego seks analny w co poniekórych wypowiedziach ma zabarwienie pejoratywne i ośmieszające. W stosunkach heteroseksualnych co trzecia para (dane dotyczą Polski) a 65% na Zachodzie wprowadza seks analny do swojego "repertuaru łóżkowego". Co ciekawe, również heteroseksualni mężczyźni przyznają, iż nie tylko partnerki ale oni próbowali seksu analnego (najczęściej przy pomocy zabawek erotycznych, np dild). Ale jak widzę ciemnota i zacofanie niektórych osób, którzy seks uprawiają przyz gaszonym świetle i podpierzyną - lub są impotentami i w ogóle nie mogą mieć partnerki - powoduje u nich duże kompleksy. Cóż, współczuć takim ubogim ludziom.

Monia 11. marca 2006, 11:40

jcm prymitywny prostaku
po co wlazisz na strone z recenzjami filmow? zeby sie masturbowac do wlasnych tekstow intelektualnie pozostajacych na poziomie spluczki klozetowej ?

art 10. marca 2006, 22:20

Boże jakie to piekne!
......... genialne! wsluchajcie sie w muzyke, az dreszcze przechodza...................... .......

Kinomanka 10. marca 2006, 18:15

zieeeew
zieeeeew.... bach bach jestes nudny, wiesz?

bach_bach 10. marca 2006, 16:57

agresja?
Prosze o przytoczenie jednej mojej wypowiedzi ktora jest agresywna... I nie toczy sie tu dyskusji o rownosc lub brak rownosci gejow ale o normalnosc zjawiska.

K 10. marca 2006, 16:33

disgastink
momentami niesmaczny. Całe szczęście, że oglądałem go w domu, nie tracąc kasy na bilet

belzebub 10. marca 2006, 16:30

nienaturalne to są koncentraty pomidorowe knorr;)
Widzę ze dyskusja o filmie przerodziła się w forum sympatyków i przeciwników homoseXualizmu Powiem wam jedno! wszyscy jestesmy rowni tak warantuje nam konstytucja m.in wiec czyzby homo byli gorsi od nas heretyków? Odp: Nie byli nie są i nie będą gdyż to tacy sami ludzie jak Wy czy ja moze poza preferencjami seXualnymi. Ale czyz nie mamy wolnej woli? Wiec co was obchodzi co inni robią ze swoim zyciem:>? NIkt wam nie kaze kochac homosexualistów ale po co ta agresja nie rozumiem;/

Monia 10. marca 2006, 14:41

do chlopzDzukli
najpierw piszesz ze nie lubisz chlopcow, a potem ze kochasz Kaczynskiego. To super, nie ma to jak uczucie miedzy dwoma mezczyznami, ale moglbys przynajmniej sie nie wypierac gejostwa ;-))))

chłopzDukli 10. marca 2006, 14:07

nie lubię chłopców - jestem heterykiem
nie lubie chłopców - jestem heterykiem - ale kocham prezydenta Kaczyńskiego. To strasznie poważne forum - może troche luzu co do własnej seksualności z obu stron.

kinomanka 10. marca 2006, 13:48

dobry, ale bez rewelacji
Szczerze mówiąc trochę przynudzał, zbyt wolne tempo w pewnych momentach. Dla mnie jakby reżyser nie chciał przeholować, bo to kontrowersyjny temat, i pokazał to uczucie w sposób zbyt delikatny. Brakuje mi tu namiętności, pasji - zaraz ktoś mi powie, że nie o to tu chodzi, ale wyszłam z kina trochę zawiedziona. Dla mnie najciekawiej została pokazana żona Ennisa, świetnie zagrała matka Jacka. Ogólnie widziałam wiele lepszych filmów o miłości.
Co do dyskusji - przyznam, że świetnie się wybawiłam czytając niektóre komentarze. Dla mnie Noel zaczął nieźle, ale potem się pogubił, natomast brawa ode mnie dla bach_bacha - za poziom prowadzonej dyskusji. Ja od siebie tylko dodam, że to pierwszy film, na którym widziałam akt miłości homoseksualnej (tak naprawdę niewiele się zobaczyło) i przyznam się, że mnie ta scena w namiocie odpycha, ale myślę, że to kwestia nie przyzwyczajenia się do oglądania fizycznej miłości między mężczyznami. Pomyślcie, ile się widziało fizycznych aktów miłości między kobietami.

Dodaj nowy komentarz Tajemnica Brokeback Mountain

Twoja opinia o filmie: